3.0

Dziewczę stoi przy jeziorku i czeka aż liseł z szopem coś upolują. A jak nie wychodzi to wzywa Moda.
- Wyłów mi rybę, i ją oporządź.

- Magiczne słowo? - spytał Asmodeusz, powoli już zirytowany jej zachowaniem przez ostatnie dni.

- Proszę, Asmodeuszu, byłbyś tak uprzejmy wyłowić mi rybkę z jeziora, a następnie oporządzić?
Patrzy na niego z uśmiechem.

Westchnął ciężko.
- Lepiej, aczkolwiek nie rozumiem twojego zachowani... - Odwrócił się przodem do jeziora, wpatrując się ze spokojem w taflę wody. Po chwili wezwał jednego ze swych podwładnych. Który to oporządził ryby. Ryby same wyskakiwały z wody. Mod bywa przekonujący.

- Bawię się w Bera Grylsa - wyjaśniła z uśmiechem. Odbiera potem gotową rybkę. - Bardzo dziękuję, za poświęcony czas i wysiłek w to włożony.

Asmodeusz spojrzał na nią zniechęcony, jak rodzic patrzący na bardzo głupie dziecko.
- On sam umiał polować - stwierdził, po czym skłonił się i zniknął wraz ze swym podwładnym.

- Ale ja jestem beznadziejna w polowaniach... - już sama do siebie. I jej nie chodziło o aż takie bycie Grylsem.
Siedzi i myśli co z tą rybką. I myśli, że Mod jest zły, a ona nie wie nawet o co. Przecież pierwszy raz od trzech dni go zawołała. Smutki. Każe lisowi i szopowi zająć się pilnowaniem smażącej sie rybki przed dziki zwierzętami, a ona się "myje" w tym jeziorze.

Za to z krzaczorów wychodzę ja, we własnej osobie, z ogarem piekieł u nogi.

A liseł i szop się tym średnio przejmują. Rybka ważniejsza. Vica w końcu wychodzi z tego jeziora

Cała naga. Cóż, ciekawy widok. Natknąwszy się na lisa oraz szopa nie miałem wątpliwości, że znalazłem moją zgubę.

A ona szybko się orientuje i ubiera. Lis leży przy rybce i pilnuje. A szop jej mówi że ktoś przyszedł

Jakby sama nie zauważyła. Tak dla pewności. Przynajmniej widoczek był całkiem ładny.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz?

- ... - patrzy i myśli po co on tu i czy to sprawka Moda.

- Czekam na odpowiedź.

- ... Co pan tu robi?

- Szukam cię, dziewczyno. Zniknęłaś na trzy dni. Jeden, półtora, to można uznać za obrazę majestatu i focha z przytupem. Nie trzy. Naprawdę myślałaś, że się nie zorientuję?

- Nie zastanawiałam się nad tym, gdy wychodziłam... A pan mi zabawę psuję.

- Wracasz do szkoły. Jest grudzień, a ty od trzech dni siedzisz sama w lesie z szopem, lisem i robactwem do kompletu, pływasz nago w jeziorze i jesz nieprzebadane ryby. O pasożytach wewnętrznych, wirusach czy bakteriach nie słyszałaś?

- Dam radę! - z uśmiechem. - I nie wracam do szkoły, skoro mam wolne. Chcę od niej odpocząć.

- Nie w lesie. Nie jedząc dzikie ryby.

- ... Nie może mnie pan do niczego zmusić.

- Jestem twoim opiekunem, póki uczęszczasz do tej szkoły i jesteś nieletnia. Owszem, mogę.

- Nie.

- Na jakiej podstawie tak sądzisz?

- Na podstawie Deklaracji praw człowieka.