3.0

- ALe ja to tylko jeden raz założę...

- Suknie zazwyczaj się przydają. Szczególnie białe.

- I brudzą się 100 razy szybciej niż inne

- Inna również może być. Idziemy?

- Nie chcę niczego drogiego...

- Więc znajdziemy coś niedrogiego.

- Ale tak, żebym mogła oddać panu pieniądze...

- Jak wolisz. Nie mogę ci tego zabronić.

Więc się uśmiechnęła.

- Ubierz się więc ciepło. - Wypuściłem ją z objęć.

Założyła płaszcz, czapkę, szal, rękawiczki i kozaki.

Cóż, ja z pomocą magii również zaopatrzyłem się w cieplejsze okrycie. Następnie przeniosłem nas do Paryża.
- Wolałem wybrać to miejsce. W końcu tu się wychowałaś.

Pokiwała głową.
- ALe nie pamiętam już miasta...

- Ja je znam. Poprowadzę. - I rzeczywiście zabrałem ją w lepiej oświetlone rejony miasta, niźli pokątne uliczki, w których zwykłem się teleportować.

A dziewczyna szła za nim przypominając sobie dzieciństwo

I znaleźliśmy sklep z ubraniami, w którym względnie nie było dzikich tłumów.

A dziewczę zaczęło oglądać zwykłe ciuchy. Bo lubi

Nie do końca o to mi chodziło, ale nie oponowałem.

I patrzy.

Ja zaś w milczeniu jej towarzyszyłem. Przynajmniej mam dość sporo cierpliwości.

Dziewczę oglądało. I przeszło do sukienek, ale takich niezbyt wieczorowych i myśli że na Leogrze takich fajnych ciuchów nie ma.

Dlatego ją tutaj zabrałem. Czekałem spokojnie, a jedna z pań pracujących w sklepie podpytuje, czy w czymś nie pomóc.

A dziewczę mówi, że nie bo tylko ogląda. Bo nie lubi natrętnych ekspedientek.

Cóż poradzić. A dziewczyna niech sobie wybiera, po to tutaj przyszliśmy.

Pokazuje mu co chwila ciuszki, które jej się podobają, ale i tak żadnego nie bierze. I wygląda na zadowolone dziecko.