3.0

Wersja 2.0 na fb.

Siedziałem w gabinecie przeglądając dokumentację dotyczącą ostatnich testów śród semestralnych.

Oraz sterte skarg odnośnie uczniów. Głównie od pani Rexony, która też pisała listy do dyrcia kochanego.
A Victoria siedziała właśnie na swojej ulubionej lekcji prowadzonej przez jej ukochaną nauzycielkę - panią Rexonę.

Aj tam listy, lepsze były spotkania w cztery oczy.
Dokumentów z roku na rok przybywało, co zdecydowanie nie cieszyło mnie w tym momencie. Biurokratyzacja dotknęła i Zakon Prawdziwego Krzyża.

Rozmawiac też rozmawia, ale czasem listy pisze bo nie ma czasu na wizytę. A list może napisać, gdy torturuje uczniów sprawdzianami.
Panie postanowiły się kłócić o to, która ma rację względem tego czemu Rexona może pić kawę na lekcji a inni uczniowie nie.

Nie przeczę, list można pisać zawsze, a ja, w przeciwieństwie do uczniów, nie kwapię się do tego, by jej uciekać. Oczywistym więc jest, kto może zaczekać.

Najbliższe spotkanie czekału już tuż tuż.
W pewnym momencie do drzwi gabinetu zapukala psor Rexona ciągnąc za uczy dwójkę uczniów. Tego, który pił kawę oraz walczącą o jego prawa Revens.

Podniosłem wzrok znad papierów, kierując go w stronę drzwi.
- Proszę.

I tak oto cała trójka weszła do środka.
Pani Rexona od progu narzekała na uczniów, ze sprawiają problemy, są źli, nieprzyzwoici i wgl i wgl.

- Spokojnie, spokojnie. Co właściwie się stało? - spytałem, mając na uwadze temperament Profesor Medici, jak i opinię, jaką mieli o niej uczniowie. Oba te czynniki nie były dobrym połączeniem.

- Ten tu pił na lekcji, a ta panna pyskuje.
- Wcale nie! - zawołała dziewczyna.
- Twoja wina. Jakbyś się nie uczepiła, to dałaby spokój. Miałbym tego laczka i tyle.
- Cisza!
- Tak jest - odpowiedzieli oboje.

- I co w związku z tym? - spytałem, nie rozumiejąc, dlaczego z tak trywialną sprawą przyszli do mnie.
- Nauczyciele maja wolną rękę w kwestii szlabanów.

- Z nimi się inaczej nie da jak do dyrektora przyprowadzić.
- Nie zeby była to dla mnie jakaś nowość - powiedział chłopak.

Przyjrzałem się nieco uważniej uczniom.
- Faktycznie, jesteś tutaj nie pierwszy raz. Dlaczego sprawiacie problemy nauczycielom?

- Bo są bezczelni!
- Revens jest! - bronił się chłopak.
- Nie jestem bezczelna!

- Dlaczego? - powtórzyłem swoje pytanie. Nie chodziło przecież o to, jacy są, tylko dlaczego sprawiają problemy.

- Ponieważ są bezczelni i myślą, że wszystko im wolno.

Z cichym westchnięciem pokręciłem głową.
- Motyw. Najlepiej, by sami go podali.

- Bo pani psor notorycznie pije kawe na lekcji, a jak ktos sie w upale chce napic wody to nie wolno - odpowiedziala dziewczyna.

To doprawdy straszna tragedia.
- Nie łatwiej po prostu spytać nauczyciela o pozwolenie? Wykazanie się kulturą zazwyczaj jest lepszym wyjściem.

- Uwazam ze skoro pani psor oczekuje od nas zebysmy nie pili czy jedli na lekcji powinna robic to samo.

Skinąłem głową na znak, ze przyjmuję do wiadomości jej stanowisko.
- A czy choćby spytaliście o pozwolenie? Dodam, że nauczyciel zwykle spędza w klasie o wiele więcej czasu niźli uczniowie.

- Rexona nie pyta o pozwolenie - odezwał się chłopak, prawdopodobnie nagle czując przypływ solidarności uczniowskiej.

Brak kultury. Absolutny brak kultury...
- Nie wyobrażam sobie nauczycieli przybiegających do mnie co chwilę z pytaniem, czy mogą się napić. I profesor Medici, jeśli łaska. To nie miejsce na uczniowski żargon.

- Nas nie pyta o pozwolenie. Wyjątkowo zgodzę się z koleżanką, że jeśli wymaga od nas żebyśmy nie jedli na lekcji czy nie pili głupiej wody w trzydziestostopniowym upale, niech sama też tak nie robi.
- Ty bezczelny dzieciaku!