3.0

Uśmiechnęła się słysząc to.

Z cichym westchnieniem wstałem z łóżka.
- Odstawie cię do szkoły. Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa, dobrze?

Pokiwała głową.

Teleportowałem się wiec wraz z dziewczyna do szkoły.

A ona zaraz podeszła do szafy w poszukiwaniu sweterków, spodniów itp

Zostawiłem ją więc w spokoju, wracając do siebie. Ubrałem się w spokoju i czekałem na telefon.

A ona poszła z ciuchami do łazienki i się wykąpała znowu. Bo chciała chwilę pobyć sama.

Ja zaś spokojnie czytałem. Pozbierałem też nasze ubrania z wczoraj.

A dziewczę się umyło i wysuszyło, następnie ubrało i wsadziło ciuszki od mefa do kosza na pranie. Z przyzwyczajenia. Wzięła do rąsi płaszcz, czapeczkę, rękawiczki i szalik. I zadzwoniła po ostatnią deskę ratunku

Męskie ubrania w pralni w damskim akademiku. Ciekawe.
Teleportowałem się do dziewczyny, by zabrać ja znów do Niemiec.

Gdy Mefi się pojawi to go chwyciła za łapkę, by mógł ich tepnąć, a gdy już byli w DOJCZLANDZIE to go puściła i zaczęła się ubierać w płaszczyk i resztę, żeby móc się radośnie bawić na śniegu.

Również zabrałem płaszcz, rękawiczki, szal i czapkę. Z pomponem. Majestatycznym.

Żeby dziewczę mogło się pobawić, jeśli będą leżeć na śniegu.
Ona czeka już przy wyjściu do ogrodu cała podjarana.

Leżeć na śniegu? To najgenialniejszy plan nie jest.
- Chcesz sanki? - spytałem, zatrzymując się w holu.

Się uśmiechneła szeroko.
- Ma pan sanki?

- Czyli chcesz. Poczekaj proszę.
Zniknąłem, by wrócić z wydobytymi ze strychu sankami.
- Teraz możemy iść.

Więc zaczekała.
- ALe ule[imy najpierw bałwana? - z takim typowym, dzieciecym zacieszem.

- Tak. Nawet dwa, jeśli chcesz - odpowiedziałem z uśmiechem, po czym wyszliśmy do ogrodu.

Poszła za Mefem zadowolona.

I w ogrodzie lepiliśmy bałwana. I mini wały obronne. I była bitwa na śnieżki.

A Victoria się przy tym wspaniale bawiła i dużo się uśmiechała, śmiała, wygłupiała itp. Taki w sumie rodzinny obrazek z zabawą z rodzicem.

Później sanki, na łące w pobliżu lasu. Bo w końcu góry blisko, teren pofałdowany.

I się tak bawili wspólnie na sankach.

Gdy wróciliśmy do domy, było już dawno po południu, a my byliśmy porządnie zziębnięci, ale zadowoleni.
- Herbata, kawa czy kakao na rozgrzanie? Ubrania odwieś na kaloryfer, szybciej wyschną.

- Kakao - odpowiedziała radośnie, zdejmując płaszcz.