3.0

Ucznie niezbyt chętnie ustawily sie w kolejkę.

Dostali mapy, pistolety sygnałowe, mieli zabrać co potrzeba i o wyznaczonej godzinie won do lasu.

I się uszykowali.

I zostali odprawieni do lasu, a ja wraz z nauczycielami patrolowałem okolicę, choć trzech z nich zostało w obozie, by czekać na powracających.

I dzieci wykazywały się swoimi umiejętnościami lub ich brakiem

A ja, wraz z resztą grona pedagogicznego, przyglądałem się ich poczynaniom.

I było kilka dzieciów sprawnych i uzdolnionych. A dwa ucznie stwierdziy ja się tak nie bawię i postanowiły trzymać się razem, coby zwiększyć swoje szanse na przeżycie.

I były to inteligentne dzieci, wszak egzorcysta nigdy nie pracuje samodzielnie.

I tymi dziećmi byli chopok co stwierdził że kogoś poebało oraz p. Revens xd

Grzeczne dziecie. A nauczyciele dzielnie czekali, aż ktoś zacznie wracać. Po lesie zaś szlajały się demony, większość wezwana przez przywoływaczy bądź przybyła na mój rozkaz.

I demony stwierdziły yolo, zjedzmy kilku idiotów. A dziecie zebrały kilka kartków, podzieliły się po równo i biegiem wróciły do obozu. Umykając przy tym demonom udajac Larę Croft

To nie kartki, tylko pieczątki się zbierało. Każdy na jednej swojej kartce pieczątki odciskał. Więc jeśli znaleźli te same punkty, to oboje mają tyle samo. A demony miały za zadanie terroryzować uczniów.

Ale wolały jeść.
Więc mieli tyle samo. I bawiąc się w Larę Croft przed nimi uciekli. I się teraz chwalą, ze mają. A inne uczniaki tam uciekajo przed demonami, albo strzelają sobie selfie

Jeść mogą. I chwalić demonom też. Biegł teraz za nimi psi ghul, który najwyraźniej uznał ich za egzorcystów-listonoszy.

Co...
Więc zręcznie wspinali się na drzewa, skakali po galęzaiach, robili skoki wiary niczym asasyni....

Kończące się zazwyczaj glebą i byciem ratowanym przez tego drugiego. Lub radosnym obślinieniem przez bezzębnego ghula. A ja sobie obserwowałem z ukrycia.

Nie, ładnym lądowaniem w wodze lub krzakach. Po czym następowała szybka ucieczka. A ze żadne arią nie było, broni za wiele też nie miało to nie było jak walczyć.

Ładnym lądowaniem, tak teraz mówią... Gleba i tyle.

Zagraj w Asasyna to będziesz wiedzieć o jakie lądowanie mi chodzi. Poza tym, gleby nie można zaliczyc skacząc do wody.

Na krzaki już można. A oni skakali na siano. Tak, wiem, o jaki skok chodzi.

Connor skakał do ściętych gałezi...
Jakoś zwiali i dobieli do obozu. Gratulujc sobie przeżycia.

A zaśliniony ghul smętnie wraca do lasu, bo nie może przekroczyć granicy obozu. Nie wrócili pierwsi. Wielu dotarło bardzo szybko, ale bez znalezienia jakichkolwiek punktów. Teraz siedzieli przy ognisku, bo mieli czekać na wszystkich.

I byli z siebie dumni.

Odmeldowali się nauczycielom dyżurującym. Co kilka chwil spomiędzy drzew wypadało zdyszane dziecko lub też kilkoro zdyszanych dzieci. I poturbowanych. Aż się wszyscy zebrali. No, prawie wszyscy, jednego brakowało. Ponad lasem zaś można było zobaczyć wystrzeloną flarę o szkarłatnej barwie.

Ale i tak dziecia nie zdążą zabrać, bo dzieć zjedzony już.