3.0

I stanąć w alejce obok fastfood-u.
Złapałem natychmiast dziewczynę, nim ta zdążyła znaleźć się na ziemi. Jak dla mnie to ewidentnie zdrowa nie była. Delikatnie wziąłem ją w ramiona i zabrałem do mojej posiadłości w Niemczech. Tam ułożyłem ją w łóżku, okrywając kołdrą. W pracowni szybki rytuał, otwarcie przejścia między światami dla ducha i konsultacja z Shiro, co temu stworzeniu może dolegać.

Biedne stworzenie się obudzi i ze strachu zacznie rzucać czym ma pod ręką ;-;
Więc Shiro stwierdza, że z nią wszystko ok. Tylko ma trochę gorączkę. I moc potężna w niej, Yoda w zakonie ją chce.

- Shiro, nie. Umarłeś i nadal jesteś nerdem Skoro to aż tak bardzo nieuleczalne, to i dla mnie nie ma nadziei...

- Jesteś demonem. Ale z tą mocą to prawda jest i z Yodą. Mniejsza, skąd to się u ciebie wzięło? - wskazał "to" głową.

- Moja uczennica. Watykan uznał, że powinienem kogoś indywidualnie szkolić, bo się potencjał marnuje... Cóż, tak jakoś wyszło.

- Inaczej. Co to robi w twoim domu? - Patrza podejrzliwie. - Chyba nie wykorzystujesz naiwnej nastolatki?

- Jak widać leży nieprzytomne. I bardziej ona mnie i moją dobrą wolę...

- Ah tak? - Niespecjalnie w to wierzy. - Dlaczego tutaj jest? A nie w szkole, albo w domu, albo w szpitalu. A wracając do objawów. Mówiłem, że ma gorączkę, prawdopodobnie przez to - jom łapie jakoś i pokazuje dwie tycie wypukłości na głowie. - Coś jej tu rośnie, albo ma kleszcze...

- Shiro, jesteś duchem. Niematerialność - przypomniałem, podchodząc bliżej, by się przyjrzeć.
- Proponowałem wycieczkę do szpitala, ale ona z jakiegoś powodu panicznie boi się lekarzy. A jest tutaj, bo zemdlała i wolałem jej nie zostawiać nigdzie samej. Jestem za nią odpowiedzialny.

Jakoś mu pokazuje gdzie to.
- Zobacz czy to kleszcze, czy ki czort. Jak kleszcze to proponuję zabrać ją do szpitala na siłę.

Przyjrzałem się temu, co pokazywał.
- To nie są kleszcze... Bardziej, jakby ją komar ugryzł, albo jakaś mrówka. W sumie jest córką japońskiego bóstwa, kto ją tam wie, co się może dziać.

- ... To trzeba to wyegzorcyzmować.

- Nie, Shiro. Ona się uczy na egzorcystkę, w dodatku całkiem nieźle sobie radzi. Nie jest opętana, tylko jest jedynie w połowie człowiekiem. Jak Rin. W dodatku jest chrześcijanką.

- Rin też jest i nikogo to nie obchodziło... W każdym razie, to to na głowie wygląda niepokojąco. Robiłeś jej coś fuj ble i niegodnego tró chrześcijanki?

- Oprócz bycia córką pogańskiego bóstwa?

- Tak.

Westchnąłem ciężko.
- Niegodne chrześcijanki? Tak.

Wzdycha ciężko. I zaczyna mu paluszkiem wygrażać.
- Ile razy ci mówiłem, zebyś takich rzeczy nie robił? No ile? Na litość Boską... Ile razy to robiliście?
Się gapi na niego. Po chwili jeszcze dopytuje, czy dziwnych wypadków nie miała ostatnio, lub przez ostatni rok.

Patrzyłem na niego z głęboką rezygnacją.
- Upominasz demona o przestrzeganie praw waszego Kościoła... Raz. I z dziwnych wypadków to o mało nie została zamordowana przez swojego chowańca, musiałem ją zabrać do Watykanu, co by ją tam uratowali. Wiesz, japoński demon, jedzenie serca bóstwa, takie tam bzdety.

- Upominam, bo to ma wpływ na ludzi. Pół ludzi też. Biedne dziecko. Zapewne skończyło się transfuzją krwi. Czyja ona była.

- Upominasz, upominasz, a sam wiesz, jacy są ludzie. I ślub jej proponowałem, nie martw się. Moja, mam grupę krwi zero. Do wyboru był jeszcze Angel z morderczymi skłonnościami w stosunku do Victorii, mojej uczennicy, więc to nie był wybór...

- Mniej niebezpieczne by to dla niej było... Więc już wiesz co się z nią dzieje. To, co jej na głowie rośnie to pewnie rogi, a z tyłu niedługo pewnie będzie mieć ogon. Gratuluję. Jeszcze w połączeniu z tym, że jest bóstwem, to w ogóle będzie cud, miód i fistaszki. I najpierw sie bierze ślub, potem się uprawia seks.

- A co do tego wszystkiego ma seks? Krew demona, rozumiem, ojca bóstwo, rozumiem. Ludzkie zabobony nie wpływają na stan zdrowia...

- Seks tylko tyle, że nieładnie uprawiać przed ślubem. Twoja krew czło... Cóż. Twoja krew mogła zdziałąć swoje, wiesz. Moc i te sprawy. I teraz to ewoluuje w demona. Pół demona... Cokolwiek.

- Shiro... Pytałem o to, co jej jest medycznie, nie duchowo czy religijnie. Mniejsza... Cóż, nie miałem wyboru. Wolę tak, niźliby miała zginąć lub mieć później szereg komplikacji przez nieodpowiednia grupę krwi. Przypomnę, od tego również można umrzeć.