Wymiar Gox

Kołdra pomogła mi zapanować nad sobą. Nie bałam się już patrzeć na dyrektora, nie aż tak.
- Może kiedyś... - odpowiedziałam uświadamiając sobie, że pan Pheles nie miał prezerwatyw.

Gładziłem powoli włosy dziewczyny słuchając jej słów.
- Może kiedyś to ci się oświadczę, moja droga. Nie wiesz, że mężczyznom lepiej odpowiadać wprost miast serwować zaowalowane sugestie? - spytałem bawiąc się teraz kosmykiem jej włosów. Gdzieś do moich myśli docierał fakt, że prawnie zostałem właśnie pedofilem, w dodatku uprawiałem seks z własną, ludzką uczennicą, jednak zepchnąłem te myśli na margines. Właściwie, czy to jakkolwiek miało zmienić moje uczucia?

Zaczełam oddychać nerwowo. Pan Pheles nie mial prezerwatywy. Podnioslam sie do gory.
- Przeciez ja moge byc w ciazy... - wyszeptalam chowajac twarz w dloniach.

Pociągnąłem dziewczynę z powrotem na łóżko śmiejąc się przy tym. Dobrze wiedziałem, że to raczej nie najlepszy moment na śmiech, jednak nie mogłem się powstrzymać.
- Nie, nie możesz - zaprzeczyłem, kiedy udało mi się już opanować swą wesołość. - Wybacz mi moją reakcję, ale zawsze bawił mnie fakt, że nawet nad własnymi ciałami nie panujecie. Nazywaj to magią czy jakkolwiek chcesz, jednak póki co nie jesteś w stanie zajść w ciążę przez stosunek ze mną. I uprzedzając pytania, nie, nie jestem bezpłodny. Poza tym nawet, gdybym na to pozwolił to po ledwie kilku minutach trudno mówić o jakiejkolwiek fazie ciąży - wyjaśniłem spoglądając na Victorie z nieskrywanym rozbawieniem.
- Chyba, że chcesz zostać matką w najbliższym czasie. Możemy to naprawić, noc jest jeszcze młoda...

- Nie jestem pełnoletnia... - wydukałam patrząc na sufit.

- Wiem, wiem. Ten symboliczny numer na dokumentach sporo znaczy dla ludzi... - Uspokajałem Revens znów gładząc ją po włosach. Pocałowałem ją w policzek, po czym zszedłem z łóżka. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować wziąłem ją w ramiona i podniosłem.
- Taka piękna pani nie powinna być szpecona krwią - powiedziałem niosąc kochankę do łazienki.

Przytuliłam sie do pana Phelesa, gdy podniósł mnie do góry. Uśmiechnęłam się słysząc, że uważa mnie za piękną.

Bardzo podobał mi się taki rozwój wypadków. Niosłem w ramionach tak ważną dla mnie istotę, która odwzajemniała moje uczucia. To uczucie dumy, zadowolenia i czegoś, co bez zastanowienia nazwałbym miłością było nawet lepsze od najbardziej upojnych nocy. Wciąż z Victorią w ramionach wszedłem do wanny, po czym ostrożnie usadziłem dziewczynę wewnątrz. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą po czym nalałem tuż pod miejscem zetknięcia się wody z powierzchnią wanny płynu do kąpieli, który wyjątkowo intensywnie się pienił. Usiadłem przed dziewczyną rozchlapując trochę wody.

Przyglądałam się łazience. Sama wanna w niej stojąca była ogromna.
- Wielka ta wanna...

Łazienka nie wydawała mi się jakoś niezwykła, ot, przestronne pomieszczenie z różnego rodzaju sprzętami całe w bladoniebieskich kafelkach z morskim motywem.
- Jak widać dla nas dwojga pasuje idealnie - odpowiedziałem z uśmiechem mocząc w wodzie gąbkę.
- Odwróć się, proszę.

Odwróciłam sie plecami do pana Phelesa, jednocześnie zakładając włosy na ramię. W ten sposób moje plecy byly odsloniente.

Przysunąłem się do niej i zacząłem myć plecy dziewczyny. Poziom wody w tym czasie systematycznie się podnosił zalewając nas falą piany.
- Myślałaś o mojej propozycji? - spytałem odkładając na bok gąbkę. Objąłem Revens w pasie i pociągnąwszy ją lekko w swoją stronę usadziłem dziewczynę na swoich kolanach. Oparłem skroń o bok jej głowy zamykając oczy.

Zaśmiałam sie cicho, gdy pan Pheles posadził mnie sobie na kolanach.
- Jakiej propozycji? - zapytałam chcąc się upewnić, że myślałam dobrze.

- Czy chcesz żyć wiecznie, Revens? - spytałem wciąż z zamkniętymi oczami nie ruszając się. Może to i dziwne, ale po tylu latach wciąż potrzebowałem czasem kogoś przy sobie. Oczywiście był Amaimon, jednak on nie jest najlepszą osoba do wspierania psychicznego. Jedną ręką wciąż obejmowałem Victorię w pasie, drugą zaś sięgnąłem po gąbkę, którą zacząłem myć pochwę dziewczyny z krwi, mojej spermy oraz płyn zwilżający to miejsce.

- Nadal nie wiem... - odpowiedziałam. Chwilę poźniej wciągnęłam powietrze dosyć głośno.

- Nie musisz decydować od razu. Po prostu nie chcę, byś o tym zapomniała.
Podniosłem głowę i spojrzałem na bok twarzy dziewczyny, który mogłem dostrzec z tej perspektywy.
- Coś nie tak? - spytałem z troską w głosie.

Pokręciłam głową.
- Zaskoczył mnie pan. To tyle. - Mówiąc to zaczęłam bawić się pianą.

Kiwnąłem głową, choć nie mogła widzieć tego gestu, i na powrót oparłem się o głowę dziewczyny. Miałem nadzieję, że tym razem nie będę równie bezsilny. Nie zamierzam do tego dopuścić ponownie. Choć przecież Kad nie pozwoliła sobie odebrać człowieczeństwa...
- Nie odejdziesz?

- Słucham? - zapytałam zdziwiona nagłym pytaniem dyrektora.

Westchnąłem ciężko. Wypuściłem gąbkę, która teraz swobodnie dryfowała po wodzie i zakręciłem kurek, gdyż woda sięgała nam już wysoko ponad pas.
- Nie zostawisz mnie? Nie odejdziesz? - spytałem obejmując teraz dziewczynę obiema rękami.

- Pan i tak mi na to nie pozwoli... - powiedziałam nie rozumiejąc o co panu Phelesowi chodziło. Położyłam dłoń na ręce dyrektora i zaczełam masować ją kciukiem.

Ponownie westchnąłem rozkładając skrzydła. Otoczyłem nimi dziewczynę na powrót opierając policzek o jej głowę. Nie przejmowałem się tym, że namokną od wody.
- Pozwolę. Nie będę cię przecież więzić. Poza tym nie chodziło mi o takie zostawianie...

- Więc o jakie? - Chciałam sie upewnić czy chodzilo mu o to ze mi sie znudzi i poszukam kogos innego, czy ze umre.

- O śmierć, moja mała - szepnąłem cicho odganiając dawne wspomnienia. Sama kazała mi zapomnieć.

- Jestem człowiekem, to oczywiste, ze kiedyś umrę. - To bylo oczywiste.